Co ze mną nie tak?!

No nie czuję tych Świąt! Czy ja jestem jakaś dziwna? Wiecie, gdzie widzę święta? W sklepach. Nie, nie w dekoracjach i obniżkach. W zachow...

No nie czuję tych Świąt!

Czy ja jestem jakaś dziwna?
Wiecie, gdzie widzę święta? W sklepach. Nie, nie w dekoracjach i obniżkach. W zachowaniu klientów. Wszyscy biegają jak kot z pęcherzem, wrzeszczą, niecierpliwią się, a jak przychodzi ich kolej, to właściwie nie wiedzą, po co przyszli. I dlaczego w ogóle tu przyszli. Jakby ktoś ich zahipnotyzował. Albo nie potrafili wyrwać się ze szponów konformizmu - skoro Krysia, Zdzisia i Hipolita od rana do zmierzchu włóczą się po galeriach handlowych, to ja też. Skoro wszyscy to robią, to ja też. Tak się, akurat składa, że pracuję w handlu - mam do czynienia z całą tą otoczką, że tak powiem: od zaplecza i czasami aż przykro patrzeć, jak ktoś mota się pół godziny po sklepie, czegoś szuka, ale odmawia mojej pomocy, a najlepiej, żebym w ogóle rozpłynęła się w powietrzu, bo i tak nic nie zrozumiem, co mnie dziwi niepomiernie, bo płacą mi głównie za to, żebym pomagała w podjęciu decyzji i skracała czas potrzebny na odszukanie właściwego produktu i obkupienie całej rodziny. Oraz żebym była miła, uśmiechnięta i uczynna, co zazwyczaj i tak jest ze mną w pakiecie, ale jednak bliżej Świąt klientom jakoś tak łatwiej tę opcję u mnie czasowo wyłączyć lub zastąpić ją trybem szukania odpowiednio ciętej riposty, tudzież karabinu, gdy odpowiednio cięta riposta zawiedzie.

Święta widzę również na myjni. Samochodowej.
Od czterech dni bezskutecznie próbowałam doprowadzić karoserię mojego auta do kultury - co się przed pracą wybrałam na myjnię - kolejka. I to jaka! Nie że cztery samochody w rządku. Dziesięć! Nie mówiąc już o myjniach samoobsługowych, bo tam w ogóle padaka. Normalnie jak podjeżdżałam i raz w tygodniu pucowałam autko cztery godziny na parkingu pod blokiem, sąsiedzi wymieniali uśmieszki, komentowali moje zacięcie albo pytali po co to pani, skoro ptak i tak zaraz maskę osra?! Żeby jak osra nie żdżarło mi lakieru? Żeby łatwiej było usunąć gówno z dachu? Że pasta konserwuje i mi się pęcherze od soli nie porobią? Że rdza nie wlezie? Że lubię jak jest czyściutki chociaż przez pięć minut? Dżizas...! A tu nagle całe osiedle wystawiło swoje machiny przed blok i każden jeden sąsiad pucuje aż lakier piszczy.
Dzisiaj w pracy, powstrzymując się od zakupu wiatrówki na Alledrogo, przyszedł do mnie pomysł tak genialny w swej prostocie, że nawet Odys - mistrz najprostszej linii oporu byłby ze mnie dumny! Skoro nie mogę umyć auta przed pracą, może uda mi się po? Że też wcześniej na to nie wpadłam!
Pojechałam, owszem.
Auto myło się o 22.
A pod koniec polerowania, przed bramą myjni utworzyła się kolejka... Święta idą, jak nic!

Święta widzę też na Szerokiej, jeśli akurat wybiorę się wieczorem (tj. po 16:00) do Torunia.

A tak poza tym... no cóż... Zapalam lampki na naszej niskobudżetowej (acz zapewne wysokopiennej) choince z Lidla, włączam światełka powieszone przy firance, piję herbatę ze świątecznego kubka, w kominku topię wosk "Christmas Eve" i wgapiam się w bombkę-żarówkę z choinką insajd. I dalej tych Świąt nie czuję.
Smutek i żal.


You Might Also Like

0 komentarze